Wybrzeże Atlantyku.. Zachodnie wybrzeże Afryki.
Jedna za drugą układają się piękne plaże: Lumley, Lakka, No. 2 River..
W okresie świątecznym pełne ludzi, grających w piłkę, kąpiących się, grających na bębnach. My zarzuciłyśmy cumę na maleńkiej, pustej plaży Hamilton. Oddzielona skałami zatoczka, chłodna, przyjemna, słona woda, muszelki na piasku. Kokos prosto z łupiny i świeżo złowiony wielki homar na obiad, słowem coś na kształt niewielkiego raju na ogromnej ziemi :) Zasłużony po pracy jednodniowy odpoczynek był miłą odskocznią.
Jutro znów dalej w trasę - tym razem do Makeni w głąb kraju, a stamtąd czas i okoliczności pokażą gdzie poniesie nas dalej.
Ponieważ rano czeka nas najpewniej kilkugodzinna podróż - podczas której pokonamy ledwie nieco ponad 100 km, warto chyba powiedzieć kilka słów na temat transportu tutaj.
Otóż - jak udało się dowiedzieć - aby być szczęśliwym posiadaczem prawa jazdy - wystarczy być równie szczęśliwym posiadaczem odpowiedniej ilości gotówki. Reguły ruchu drogowego .. nawet jeśli są jakiekolwiek - to na pewno nie obowiązują. Ruch jest z grubsza prawostronny, ale nie jest niczym dziwnym wyprzedzanie z prawej strony na kamienistej drodze pełnej dziur, najlepiej tuż przed zakrętem i pod górę. Ruchu w mieście nie reguluje żadna sygnalizacja świetlna - jak dotąd udało mi się zobaczyć tylko jeden, zardzewiały i nieczynny od co najmniej kilkudziesięciu lat słup ze światłami. Poza jeepami z napędem na obie osie najczęściej spotyka się stare mercedesy, fordy, toyoty. Wszystkie z pewnie pięć razy przekręconym licznikiem, często bez bocznych lusterek, zawsze bez korbek od otwierania szyb wewnątrz, poobijane, powgniatane, nieraz z potłuczonymi lampami.. Myślę że jeden na sto z nich zostałby w Europie dopuszczony do ruchu - jedynie ze względu na stan techniczny, nie mówiąc o emisji spalin.. Wszyscy notorycznie trąbią - czasem zdarza się że mają przeinstalowane klaksony i zamiast zwykłego dźwięku rozlega się raptem nokia tune, lub syrena ambulansu. Zupełnie osobną historią są napisy na każdym z samochodów.. Począwszy od tego że God lub Allach is great, przez różnego rodzaju błogosławieństwa, stwierdzenia że America, Cola, marichuana albo cokolwiek jest świetne.. Doprawdy - można się naczytać :)
Taksówki - odróżniają się od prywatnych samochodów żółtym paskiem u dołu i napisami 'West Ward' lub 'East Ward' na drzwiach. Najczęściej mieszczą od trzech do pięciu osób więcej niż przewidziana w dowodzie rejestracyjnym ilość pasażerów. Porozumienie się z kierowcą w angielskim jest trudne - większość z nich mówi jedynie w lokalnym krio, ale nazwy głównych punktów orientacyjnych są międzynarodowe ;) Podróż 'jednorazowa' - z jednego miejsca w drugie może kosztować od 1.000 do 10.000 leonów, w zależności od umiejętności targowania się, białości cery, uśmiechu i stwierdzenia, że nie ma się więcej pieniędzy. W trakcie jazdy do taksówki dosiadają się inne osoby jadące w tym samym kierunku. Rolę podobną europejskim taksówkom spełniają tzw. 'cha cha' - czyli samochody które przez godzinę, za 15.000 leonów pozostają do naszej dyspozycji i nie zabierają po drodze innych podróżnych. Podróż w rejony podmiejskie nie jest drogą historią i powinna się zamknąć w około 20.000 leonów, choć trzeba uważać - bo pierwszy z kierowców wiozących nas do Gloucester Village, najpierw zaczął narzekać na korki w mieście, potem na wertepy na górskiej kamienistej drodze i wreszcie zażądał 60.000 Le !
Czasem prościej i taniej - korzystając z osobistego uroku i szerokiego uśmiechu złapać 'stopa'. Może to być służbowy jeep brytyjskich służb militarnych, Libańczyk jadący do pracy swoją toyotą 4x4 albo biały inżynier z czarnym kierowcą, który podrzucał nas pewnego razu w stronę plaży. Transport międzymiastowy - jeszcze przez nas nieprzetestowany to tzw. 'poda-poda' - czyli pełne ludzi i żywego inwentarza oraz bagażu autobusy lub busy przemierzające w ciągu kilku godzin trasy z jednego miasta do drugiego. To przeżycie dopiero przed nami.. Kolej nie działa od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, zabytkowe wagony i kawałek torów można obejrzeć w muzeum, o którym pisałam. Samolot ląduje w Lungi i jeśli nie jest prywatnym helikopterem, to musi być Airbusem z Europy. Na wodzie statki, trawlery, łódki motorowe i wszelkiego rodzaju łupinki z wydrążonych pni, którymi rybacy każdego ranka dostarczają do portu lub na plażę nocny połów..
Jeśli nie uda się złapać żadnego z tych środków komunikacji - pozostaje w klapkach lub sandałach - pieszo przemierzać rude od pyłu i kamieni drogi.